W końcu udało nam sie dotrzeć na zamek, pomimo okropnej pogody. Lodowaty wiatr w połączeniu lekkim deszczykiem nie był wcale &...

Zamek Powys i kościół zamieszkały przez osobliwą rodzinę

0 Comments



  W końcu udało nam sie dotrzeć na zamek, pomimo okropnej pogody. Lodowaty wiatr w połączeniu lekkim deszczykiem nie był wcale "zamówiony". Szkoda było jednak siedzieć w domu i zbijać bąki, tym bardziej, że niewiele czasu zostało do wyjazdu. Tym razem udało nam się zorganizować "wycieczkę" na raty.   W pierwszej kolejności był to zamek. Po drodze miałyśmy okazję podziwiać z naprawdę bliska dwa drodne, ale młode jelenie. Pierwszy z nich kiedy przebiegł nam drogę i zatrzymał się w pobliskiej przyschniętej paproci stał się niemal niewidoczny.  Natura naprawdę jest niesamowita, a ten kamuflaż jest na piątkę z plusem!  Drugi stał sobie na górce, pod drzewkiem, które musiałyśmy obejść, obok niego hasała wiewiórka co wyglądało troszkę jak z bajki o królewnie śnieżce, gdzie zwierzątka się rozumieją i właśnie taki potencjalny jelonek żyje w konspiracji z zadziorną wiewiórą.

  Na dziedzincu już stała choinka, jeszcze nie przystrojona, pewnie 12 grudnia już będzie - zgodnie z tutejszą tradycją. Jednak stajnia/powozownia już była bardzo magiczna...






Stoliki restauracyjne tym razem stały puste, zapewne ze względu na aurę, dlatego skorzystałyśmy z okazji ;)



Brama wejściowa na dziedziniec, jak widać nadal zielona
Tak zwany miejscowy bobek. zgubił cały ogon i wzbudzał trwogę wśród niektórych dziewcząt ;)




widok na ogrody i piekne wzgorza...





  Teraz nastąpiła pauza i powrót do domu, by się podładować. Chlebek "tiger", który ma być mieszanką brytyjsko-polskiego pieczywa okazał się być całkiem smaczny.Jedynym mankamentem był brak możliwości maszynowego krojenia, jak tu żyć? Jak akumulatorki nam się podładowały, a najmłodszej kadrze humor wrócił na właściwy poziom powzięłyśmy kontynuację wycieczki. Tym  razem był to kościółek na wzgórzu otoczony starym cmentarzem, który jest zamieszkiwany przez prywatne osoby. Brzmi dość kontrowersyjnie? Dla mnie także, ale podobno tutaj to bardzo powszechne, zapewne przez ilość kościołów, a jest ich naprawdę duuuużo.



  Dwa razy w tygodniu właściciele otwierają drzwi dla "odwiedzających" i chętnie dzielą się swoją przygodą, a ta jest imponująca.   Wszystko zaczęło się, gdy najstarszy kościół w mieście opustoszał za sprawą drugiego, który stanął w bardziej przystępnej lokalizacji. Nie stało się to nagle, ale na przestrzeni wielu lat. W końcu opustoszał i jego drzwi zostały zakneblowane. Trwało to przez pięć jesieni, aż pewien zapalony podróżnik odkrył to niesamowite miejsce i fakt iż ten wiekowy budynek jest na sprzedaż. - Oszalałeś?! To przecież KOŚCIÓŁ! Jak można mieszkać w takim miejscu?!- relacjonowała żona tegoż podróżnika - no i okazało się, że można. Jak przyjechałam to zobaczyć , przepadłam. Kupilismy ten kościół!





W ten sposób sukcesywnie powstaje budynek w budynku, remontują i eksplorują. Właścicielka opowiadała o tym, jak dorwała się do kronik i ksiąg zgromadzonych w bilioteczkach to spędzała czasem całe noce by je studiować i "rozszyrowywać". To stało się jej wielką pasją.

Mnie najbardziej spodobał się ten witraz. Wyglada jakby byl namalowany farbami, taki trójwymiarowy, jak sie okazuje ma swoją historię...


Ten witraż powstał dla syna lordów z zamku powys ( tego w którym byliśmy wcześniej). Jako że jego rodzina większość życia spędziła we Francji , bardzo ukochała sobie ten styl. Więc kiedy ich syn umarł, francuski artysta stworzył to dzieło i cały róg kościoła był poświęcony temu potomkowi. Nawet ściany pomalowali na czerwono ( taka francuska moda). Warto zauważyć, że Percy jest przedstawiony jako święty (aureola) i z zabitym smokiem.





Bogato zdobione ławki są bardzo misternie wykonane. Co ciekawe, z jednej strony są identyczne a z drugiej mają inny ornament. Pojawiają się tam krzyże, a nawet smoki



Na tym zdjęciu widać w tle konstrukcje mieszkania wewnątrz. Na koniec dowiedziałam się, że właścicielka ma polskie korzenie, bo jej dziadek studiował w Warszawie i tam poznał babcię, a potem wyjechali... w siną dal na wyspy ;] 

    Jeśli zainteresowała Cię ta historia i chcesz o tym poczytać więcej - a naprawdę jest o czym, to zapraszam na ich bloga christchurchwelshpool

A to już zdjęcie z cmentarza, który otacza kościół, jest bardzo stary, piękny i pełen zagadek. Ale to już temat na osobny post i coś czuję, że będę się musiała do niego dobrze przygotować...





You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.